piątek, 12 września 2014

Kraj produkcji powodem do wstydu?

Jedna z czytelniczek zasugerowała mi, że pod informacją o każdej z polskich marek, jaką opisuję na blogu, powinna pojawić się wzmianka o kraju produkcji, bo, jak słusznie zauważyła, to, że dana marka ma polskie korzenie, nie oznacza, że w Polsce prowadzi też produkcję. Ale o tym wie chyba każdy, kto choć trochę interesuje się modą i śledzi ten rynek. Taka informacja, rzeczywiście, by się przydała. Ale poinformowanie Was o dokładnym kraju produkcji nie jest wcale prostą sprawą.

Do kilku polskich firm wysłałam e-maila z zapytaniem o dokładny kraj produkcji. Żadna, która prowadzi go poza Polską, nie odpisała na wiadomość. Tylko te marki, które produkcję prowadzą w kraju, pochwaliły się tą informacją.

Kraj produkcji przeniesiony poza Polskę jest powodem do wstydu. I wcale się temu nie dziwię. Warunki, w jakich pracują ludzie w Azji, są skandaliczne. A kwoty, za jakie wykonują tę pracę, po prostu żałosne. Dlatego ten fakt jest przez wiele marek przemilczany. Tak długo, jak tylko się da.

A da się do czasu, gdy nie dojdzie do tragedii. Jak choćby tej w maja 2013 roku, kiedy w Bangladeszu zawaliła się fabryka znajdująca się na terenie kompleksu Rana Plaza. Zginęło w niej ponad tysiąc osób, a wśród gruzów znaleziono metki polskiej marki Cropp. LPP natychmiast wydało oświadczenie, w którym informowało, że, rzeczywiście, w zawalonej fabryce trwała produkcja ubrań marki, ale stanowiła ok. 0,6 proc. całej produkcji. 

"LPP nie posiada własnych mocy produkcyjnych. Produkcja odzieży marek należących do LPP jest zlecana niezależnym producentom, których siedziby  zlokalizowane są głównie w Azji. Około 19% oferty powstaje w Bangladeszu. Współpraca z producentami  odbywa się poprzez agentów lokujących produkcję w różnych fabrykach" - informował zarząd LPP.

Dla takich firm, jak LPP, produkcja zagraniczna jest koniecznością, bo jest po prostu tańsza. W innym wypadku dotarcie do tak szerokiego grona odbiorców, jak obecnie, i osiąganie tak dobrych wyników finansowych, nie byłoby możliwe. Takie są realia, taki jest rynek. Co oczywiście oznacza, że my, jako konsumenci, jesteśmy bez szans. Jeśli chcecie wspierać nie tylko polskie marki, ale i polską produkcję, sprawdzajcie wewnętrzne metki. To przewodnik po kraju produkcji. A jeśli robicie zakupy internetowe, a ostateczny wybór uzależniacie od kraju produkcji, to upewniajcie się bezpośrednio u producentów. Jeśli pozostawią Waszą wiadomość bez odpowiedzi, jest duże prawdopodobieństwo, że mają coś na sumieniu.

3 komentarze:

  1. Racja. Bo wazne jest to, by rzeczy ktorymi sie otaczamy byly produkowane w godziwych warunkach. Sama prowadze mala manufakture www.happyastrid.com I choc na stale mieszkam w Berlinie to dusza I sercem jestem w Polsce. Pozdrawiam. Joanna

    OdpowiedzUsuń
  2. Dla mnie to jest nieludzkie, wykorzystywanie ludzi bo jest taniej.
    Polak Polakowi pracy nie da, bo pracownik jeszcze się wzbogaci. Chore.

    OdpowiedzUsuń
  3. No niestety. Takie realia rynkowe i taki urok konsumpcjonizmu. A słyszałyście o metce z Primarka? "Jesteśmy zmuszani do wyczerpującej pracy przez długie godziny" - takie napisy znalazły bodajże dwie klientki na metkach swoich sukienek. Gryps. Apel o pomoc.

    OdpowiedzUsuń