wtorek, 7 stycznia 2014

Kto ubiera żony polityków?

Kreacja, w jakiej zaprezentowała się w 2002 roku żona Leszka Millera na spotkaniu z japońską parą cesarską, przeszła już do historii i uznana została za największą wpadkę na najwyższym szczeblu. Premierowa włożyła jedwabną sukienkę, na której widniały napisy "sexy", "love" i "romance". Kupiła ją na szybko, w towarzystwie koleżanki. Spodobał jej się kolor i krój - żadna nie zwróciła uwagi na napisy. Nie przyjrzał im się też premier, który niefortunne słowa odczytał dopiero wtedy, gdy pozował z żoną do zdjęć. Było już za późno na zmiany.


Zabrakło wyczucia stylu, czasu, a może osoby, która podpowiedziałaby o obowiązującym na takim spotkaniu dress codzie? Pewnie wszystkiego po trochę. Dzisiaj takim wpadkom zapobiegają styliści, specjaliści od wizerunku, eksperci od protokołu dyplomatycznego i etykiety, co nie oznacza, że z kreacjami pierwszych dam czy żon premierów nie ma żadnych problemów. Co nieco wie o tym Małgorzata Tusk...

Kilka miesięcy temu media obiegła informacja o tym, że na kosztowne kreacje Małgorzaty Tusk, których autorką w znacznej większości jest Gosia Baczyńska, składają się wszyscy podatnicy. Sukienki, w których żona premiera Donalda Tuska pokazywała się na oficjalnych wydarzeniach, wliczane były do wydatków partii. Premier uspokajał, że nie są one pokrywane z pieniędzy podatników, a ze składek członków partii. Nie obeszło się jednak bez burzy medialnej, która, przed wyborami, jest jak najbardziej zrozumiała. Ale nawet jeśli na sukienki premierowej złożyliśmy się my wszyscy, to czy nie lepiej na tym wyszliśmy, niż pozwalając żonie Leszka Millera na samodzielny wybór kreacji? Uniknęliśmy dzięki temu dyplomatycznego skandalu, a przy tym przyczyniliśmy się do promocji polskich projektantów.

Inna rzecz, że na przykład Jolanta Kwaśniewska za swoje kreacje płaciła z własnej kieszeni, a także przyczyniła się do propagowania polskich marek i polskich projektantów za granicą. Zaliczyła tylko jedną wpadkę, ubierając się w za krótką spódnicę (zresztą włoskiego projektu), na spotkanie z Królową Elżbietą. Później było tylko lepiej...
Jolanta Kwaśniewska po zamieszkaniu w Pałacu Prezydenckim musiała zamienić ukochane dżinsy na strój bardziej formalny. O jej nienaganny wygląd dbały Teresa Rosati, Malina Sobiech (marka Caterina) oraz Ewa Minge. "Pamiętajmy przecież, że to było 15 lat temu. Kupno pantofli w kolorze écru graniczyło z cudem, doradców ani stylistów nie miałam. Ludzie są przekonani, że to państwo ubiera Pierwszą Damę, a to bzdura. Gdyby nie kilka przyjaciółek, wspaniałych kobiet, które pomagały mi w zdobyciu różnych dodatków,  nie wiem, co by było. Dzięki Teresie Rosati i Malinie Sobiech z Cateriny oraz jej mistrzyniom kroju i szycia znacznie łatwiej było mi poruszać się w świecie mody. Raz wzięta miara pozwoliła mi na szycie strojów „przez telefon”. Po kilku latach pojawiła się też Ewa Minge" - wspominała Jolanta Kwaśniewska na łamach Vivy.

Problemu ze strojem nie miała nigdy Danuta Wałęsa. Najczęściej zagląda do sklepu Taranko. To polska firma, która na rynku obecna jest od 1987 roku. Danutę Wałęsę na oficjalnych wyjściach najczęściej można zobaczyć w sukienkach o prostym, acz eleganckim kroju lub świetnie skrojonych żakietach. Żona Wałęsy wybiera ciemne, bezpieczne kolory, podobnie zresztą jak Anna Komorowska. Prezydentowa preferuje minimalistyczny styl: delikatną biżuterię (najczęściej perły), buty na niezbyt wysokim obcasie, proste sukienki lub garniturowe spodnie.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz