O nim samym wiadomo niewiele. Pochodzi z miasteczka w górach. Do Warszawy przeprowadził się w 2005 roku. Przyjechał tu na studia. Choć w licealnej olimpiadzie wygrał indeks na Wydział Chemii Uniwersytetu Jagiellońskiego, wybrał edukację na Wydziale Ogrodnictwa na SGGW. Studiów nie ukończył. Rzucił je z dnia na dzień i zajął się projektowaniem. Dwa lat później uruchomił swoją własną markę - Maldoror Low Courture. Pierwszą kolekcję stworzył na początku 2008 roku.
Nazwę swojej marki zaczerpnął z tytułu sztandarowego dzieła Comte de Lautréamont - "Les Chants de Maldoror" ("Pieśni Maldorora"), o którym dowiedział się, czytając "Wampira" Marii Janion. "Pieśni Mardora" stały się swego rodzaju biblią dla surrealistów. Utwór składa się z sześciu części. Pierwsze pięć, to prezentacja mrocznej i psychodelicznej wyobraźni autora, szósta to coś na kształt powieści łotrzykowskiej. Grzegorzowi spodobała się nie tylko poetyka utworu, ale i sam bohater. Podobnie jak on, sprzeciwia się panującym regułom i zasadom i cechuje go zmienność. Tę zmienność widać nie tylko w stylu, ale i doborze materiałów, z których tworzy swoje kolekcje. Większość z nich można było oglądać podczas łódzkich Fashion Weeków. Ale Grzegorz bywał z nimi również za granicą: m.in. na Berlin Fashion Week, w Wiedniu na MQ Vienna Fashion Week,
Amsterdamie i Islandii. Oprócz autorskich kolekcji, na swoim koncie ma kostiumy do spektakli
tanecznych, teledysków i tras koncertowych.
Grzegorz Maldoror Matląg zasłynął nie tylko ze swoich oryginalnych projektów, ale i impertynenckiego podejścia do otaczającego go świata. Na pokazie "Bóg Honor Ojczyzna" w maju 2013 roku rozdawał naklejki z napisem "Maldoror moda po ch***", a przybyłym gościom wręczał parówki w ozdobnych opakowaniach. Rok wcześniej zaskoczył wszystkich pomysłem, by do wzięcia udziału w pokazie zaangażować mamę małej Madzi z Sosnowca - Katarzynę W., oskarżoną o dzieciobójstwo. Pomysł był jedynie prowokacją, ale pociągnął za sobą przykre konsekwencje. Grzegorz, wcześniej gość honorowy Fashion Week Poland, został w dość nieprzyjemny sposób odsunięty od wydarzenia. Nie żałuje.
Wielokrotnie powtarza, że proces tworzenia i aspekty
kulturowe interesują go bardziej niż przypisywany zawodowi projektanta
mody prestiż i artyzm. Jest indywidualistą w każdym calu. Bardzo odważnym. Na swoje pokazy nigdy nie zaprasza
celebrytów i nie pozuje z nimi na ściankach. Sam również rzadko gości na
warszawskich salonach.Według niego moda potrafi bronić się sama.
Polska nie jest jednak gotowa na tak silną osobowość. Pół roku temu Grzegorz wyjechał do Berlina i na razie tam rozwija swoją markę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz